W poniedziałek 3-go dziwnie wystartowałem z kolejnym dziewiątym tygodniem mojego planu. Nie wiem czy wpływ miało niedzielne lenistwo, czy sobotnie wybieganie a może wszystko razem? W każdym bądź razie jak zwykle zrobiłem rozgrzewkę i ruszyłem na trening, a tu niespodzianka.... Nogi jakieś dziwne, łydki bolą, a stopy po prostu człapią! Tak człapią, nie chcą "iść z pięty i przetaczać się tylko śmiesznie człapią całym śródstopiem! Jak próbuję "z pięty" łydki twardnieją i nie da się biec! Pomyślałem no fajnie chyba po treningu!? Przystanąłem zrobiłem trochę ćwiczeń rozciągających i wolno wolno zacząłem od nowa. Na całe szczęście po półgodzinie wszystko wróciło do normy. Potem bez problemu zrobiłem jeszcze przebieżki ale ciągle zastanawiam się co się stało? W sobotę przecież po bieganiu zrobiłem rozciąganie, a przed poniedziałkowym biegiem rozgrzewkę czyżby jednak skutek 90 -cio minutowego sobotniego biegu? Dobrze że nie przeciągnąłem treningu chociaż coś mnie w sobotę kusiło: "fajnie się biegnie może trochę dłużej"? Za to we wtorek nie wiem czy na wskutek przebieżek biegało mi się leciutko i żwawo. Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że rację mieli koledzy biegacze z "biegajznami" żeby po przebieżkach na drugi dzień zrobić Wb2 lub kross, a nie jak wcześniej planowałem OWB1 i podbiegi. Dzisiaj dużo zajęć i wszystko na "biegiem", myślałem nawet że nie dam rady i odpuszczę gimnastykę siłową ! Ale gdzie tam coś mi nie dawało spokoju i wieczorkiem "lekcje" odrobiłem! Czy to nie nie jest uzależnienie?? A może motywacja wynikająca z prowadzenia dzienniczka treningowego? Jutro dzień z bieganiem i podbiegami, a tu wróciła zima! Trzeba będzie przeprosić się z grubsza bluzą......
| |||||||||||||||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz