"koty za płoty" w grudniu he,he... Czas kończyć coroczny urlop zwany roztrenowaniem;) W tym tygodniu spokojnie, delikatnie.
Listopad tak jak miało być połowa kilometrażu z miesiąca o najniższej ilości kilometrów. Dziewięćdziesiąt cztery kilometry w trzynastu wyjściach. Do tego siedemdziesiąt sześć wymaszerowanych. I jeszcze osiem kąpieli w zimnej wodzie;)
Dzisiaj tylko dreptanie dookoła "Adriatyku", "Bałtyku" i "Pacyfiku". Chłodno. Przelotny deszczyk i chyba dlatego musiałem co jakiś czas "zaciągać ręczny hamulec", bo nogi same rwały do przodu;)
Było kapitalnie, choć od wczoraj wlazł mi w lędźwie jakiś ból:( Widocznie za długo się opi..... hi,hi....
Ostatni miesiąc roku. Na liczniku rocznym 2299 km. Na żadne fajerwerki się nie zanosi. Zwłaszcza, że znów nam funduje gość od choroby restrykcje:(( Nawet pismaki zaczynają dostrzegać, że w jego poczynaniu kompletnie brak sensu i logiki.
Ale najważniejsze biegać, morsować i w ten łykać hormony szczęścia zwane endorfinami:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz