wstać jak najwcześniej, żeby pobiegać i potem móc cały swoja czas poświęcić Wiktorce:)
Obudziłem się czwarta trzydzieści, ale nie dałem rady wyrwać się z objęć Morfeusza;) O piątej znowu otworzyłem oczy, lecz jakoś wciąż nie mogłem wykrzesać siły, aby się zwlec z wyra:(
Dopiero jak kilka minut później żona zaczęła mi wchodzić na ambicje he,he... - "nie śpisz? wstajesz? miałeś iść biegać?" Zebrałem się w sobie i wpół do szóstej stałem przed blokiem;)
Zamulony nie miałem pomysłu na trasę, więc ruszyłem na "Bałtyk". Po ostatnich trzydziestostopniowych upałach przy piętnastu kreskach powyżej zera miałem wrażenie zimna hi,hi... Zwłaszcza w parku Lisiniec, gdzie zawsze od glinianek czuje się orzeźwiający chłód. Aura na bieganie idealna! Po kilometrze rozbudzony do końca pomyślałem dzięki Bogu, że wyszedłem:)) Zrobiłem cztery pętle wokół "Bałtyku" i "Adriatyku". Widocznie nie tylko ja lubię poranne ładowanie akumulatorów, bo od drugiego kółka biegało nas już dwóch tylko w odwrotnym kierunku;)


trochę do dyszki zabraknie. Poleciałem zatem na około i zaliczyłem jeszcze podbieg slalomem między drzewami na jasnogórskim polu namiotowym.
Już dawno nie biegałem w tak kapitalnych warunkach. Rześkie świeże powietrze i te zapachy - rewelacja:)
*Najpierw bieganie potem śniadanie* ale po miedzy jednym a drugim jeszcze wypad po świeże bułeczki ;)

Super było na przełomie czerwca i lipca kiedy mogłem co dzień potuptać po nadmorskiej plaży:)) Ale został tylko wspomnień czar;)
Cytat dnia
„ Czy to nie zabawne, że z dnia na dzień nic się nie zmienia, gdy jednak patrzymy wstecz wszystko jest inne. ” Clive Staples Lewis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz