ciepły wieczór. Na grilla super, ale na bieganie to męcząca aura;)
W dodatku mam "cienką" skórę i zaraz jestem zlany potem jakbym wyszedł z pod prysznica;)
Kolejna dyszka na liczniku i stan na zakończenie tygodnia - sześćdziesiąt sześć kilometrów w sześciu wyjściach. Plus trzydzieści dwa wychodzone.
Dziś pomalutku noga za nogą obleciałem Lisiniec. Omijam "Bałtyk", bo po tej całej rewitalizacji parku Lisiniec tłok tam jak na Krupówkach w pełni sezonu he,he...
Wcześnie rano gdy nie ma jeszcze takiej rzeszy ludzi jest super. Fajne powietrze od wody i cisza, spokój. Niestety w "łikendy" albo popołudniami w dni robocze jak dopisuje pogoda nie ma się tam co wybierać:(
Multum ludzi. Hałas, głośna muza z głośników baru przy plaży konkurująca z przenośnymi głośnikami "wypoczywających" małolatów:((
Na wąziutkiej ścieżce rekreacyjnej spacerowicze, rowerzyści, psy bez uwięzi, wszechobecne hulajnogi i ciort wie co jeszcze. Masakra!
Lubie tam biegać wcześnie rano. Niestety ostatnio mus ze *skowronka* przeobrazić się w *sowę* hi,hi...
Tylko, że bieganie raczej nie jest na spanie;) Bieganie daje mi "kopa na zapęd"
Bogatym nie jest ten kto posiada, lecz ten kto daje. /św. Jan Paweł II
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz