znów mi dzisiaj dotrzymywał towarzystwa hi,hi... I było bardzo fajnie he,he... Bo spotkała nas niespodzianka w postaci cienkiej kruchej "szybki" lodu na powierzchni "Pacyfiku" Obyło się bez kruszenia lodu;) Ktoś był wcześniej? Zapewne Adam z Krzysztofem! I utorowali wejście:) Wielkie dzięki Panowie Morsy:))
Jest teraz taki czas kiedy lód jest jeszcze zbyt słaby, żeby wejść nań i wykuć "wannę" czyt. przerębel;) Z drugiej strony wchodząc bez potrzaskania lodowej szybki łatwo pokaleczyć nogi:( W ogóle pluskając się wśród lodowych szkiełek trzeba uważać, bo naprawdę w zimnej wodzie łatwo poprzecinać skórę która pod wpływem zimna jest napięta nie wrażliwa na ból.
Biegania tyle co "kot napłakał" he,he... Kilometr na rozgrzewkę przed morsowaniem i taki sam dystans na rozgrzanie po zanurzeniu;) Krótko, acz planowo coby zrobić jeszcze jak w każdy wtorek gimnastykę.
Jutro trzeci dzień po roztrenowaniu, więc mam nadzieję na trochę dłuższe szybsze przebieranie nogami hi,hi...
Jutro trzeci dzień po roztrenowaniu, więc mam nadzieję na trochę dłuższe szybsze przebieranie nogami hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz