panie Tomku trzeba sobie zrobić wolne i odpocząć". Takimi słowami powitał mnie po bieganiu z balkonu sąsiad, mój imiennik zresztą he,he... Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że "łikend" to właśnie najlepszy czas na bieganie i odpoczynek. Widząc papierosa w Jego ręku dodałem jeszcze: z bieganiem jak z paleniem chcę się nie zależnie od pory dnia i daty w kalendarzu hi,hi... A nie lepiej zapalić sobie fajeczkę? kusił;)
Nie dałem się mówiąc: rzuciłem fajki dwadzieścia lat temu i zamieniłem na nałóg biegania:) I bardzo dobrze pochwaliła mnie sąsiadka patrząc na Niego z wyrzutem he,he...
Nie dałem się mówiąc: rzuciłem fajki dwadzieścia lat temu i zamieniłem na nałóg biegania:) I bardzo dobrze pochwaliła mnie sąsiadka patrząc na Niego z wyrzutem he,he...
Rano nie było jak pobiegać:( Jedynie udało mi się trzy kilometry przemaszerować po świeże bułeczki i z powrotem;)

Kręciłem się po "chałpie jak Żyd po pustym sklepie" i wreszcie mówię do MLP idę na godzinkę, trochę się *kulnę* hi,hi... Z godzinki zrobiło się osiemdziesiąt minut, czyli nic wielkiego - spóźnienie studenckie;)
Odwiedziłem Aleje Brzozową, Lasek Wilka, bialskie pola i wyszło trzynaście kilometrów:)
W całym tygodniu w pięciu wyjściach sześćdziesiąt dwa i w ten sposób w drugą połowę miesiąca wchodzę ze stu czterdziestoma kilometrami na liczniku. Jutro czerwona kartka, więc będę dzień święty święcił i odpoczywał wg zaleceń Pana Tomka he,he...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz