dzisiaj hi,hi... Najbardziej lubię poranne bieganie, ale nie zawsze się da wyjść z rana ze względu na priorytety;) Hierarchia ważności sprawia czasem, że pasja musi ustąpić prozie życia he,he... Grunt to jednak pogodzić wszystko tak, aby "wilk był syty i owca cała";)
Sobota, więc tradycyjnie wypad w bialskie pola przez urokliwą Aleje Brzozową już w jesiennej szacie:)
Prawdziwie przepiękna *Złota Polska Jesień* Kolorowe liście pod stopami, czternaście plus na termometrze i niewielkie zachmurzenie z przejaśnieniami idealna aura na bieganie chciałoby się takie bardzo długieeeee...
Dziś trening długodystansowca he,he... Sam na sam ze sobą udeptywałem ścieżki Lasku Wilka i bialskie pola. Na pierwszej pętli za Sanktuarium Krwi Chrystusa spotkałem grupę fajnych Amazonek na koniach:) Potem z daleka popatrzyłem na rozpoczęcie meczu piłki kopanej ligi okręgowej Orzeł Kiedrzyn - Jedność Boronów. Wracając trochę mnie zniosło hi,hi... więc przed Jasną Górą dałem szansę się zauważyć młodym Grosfeldom;) Skoro do mnie Karol pomachał na powitanie to jeszcze nie jest ze mną tak źle he,he...
Przez znos garmek naliczył siedemnaście kilometrów, choć przez chwile myślałem, że ma ustawiony dystans w milach:) Nie wiem czemu w stałym punkcie przy kapliczce na Bialskiej pokazał zaniżony kilometraż, a później przy zapisywaniu błąd naprawił:( Dziwne?
W moim dzienniczku biegowym tydzień trwa od poniedziałku do niedzieli. Na razie w czterech wyjściach na koncie pięćdziesiąt dziewięć kilometrów.
Nie wiem czy cusik nie dołożę jutro, bo w poniedziałek z racji napiętego "programu" dnia może się okazać, że będzie urlop od biegania "na żądanie" hi,hi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz