Wczoraj dwie godziny solidnej gimnastyki. Dzisiaj fajne jedenaście kilometrów w deszczu:) Jakbym nie leciał w niedziele maratonu hi,hi...
Przydałby się teraz jakiś start w "łikend", bo jestem w po maratońskim cugu he,he...
Któregoś roku też po MP startowałem na dwa kilometry w Chorzenicach i był zaskoczony wynikiem!
Po dwuletniej karencji maratońskiej znów zafascynowałem się królewskim dystansem;)
Było super! Zaczynam myśleć co dalej he,he... Z rozpędu przyszła mi na myśl Kaliska Setka hi,hi... Ale w tym roku odpuszczam.
Jak Bóg da (jest fajny film pod tym tytułem;) chciałbym w przyszłym roku zrobić Silesia Maraton, bo tam mnie jeszcze nie było;) Potem Wrocław Maraton, bo byłem tylko raz;)
Jako wisienka na biegowym torcie A.D. 2017 marzy po raz czwarty Supermaraton Kalisia:)
Planowałem dziś jeszcze jesienne morsowanie. Lecz po jedenastce okazało się, że przemokłem "do suchej nitki" i kapie ze mnie jakbym kąpał się w ciuchach hi,hi...
Zaprzyjaźniona Para psiarzy zdziwiona moim widokiem prawie jednocześnie rzuciła: "w taaaką pogodęęęęę!??!"
Z uśmiechem na twarzy odpowiedziałem zgodnie z prawdą - taka pogoda na bieganie jest najlepsza:)
Na deser jeszcze fotki od maratończyk.pl z poznańskiego maratonu:) Dziękujeeeeeeeeee :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz