Przez dwa miesiące, a już szczególnie ostatnie dwa tygodnie prawie cały czas oraz maksimum sił i energii poświęciłem dla domu:)
Poprzednio biegałem zimą 17_go, więc dzisiaj jakby nie było pierwsze bieganie tej wiosny hi,hi...
Wyposzczony nalatałem trzynaście kilometrów i było mi mało, mało, mało;) Nie chciałem jednak po takiej labie od razu się upodlić he,he... Tym bardziej, że nie odpoczywałem tylko intensywnie trenowałem siłę i wytrzymałość;)
Trochę w głębi duszy mam obawy jak to będzie 1 maja z Maratonem 42-200 na który się zapisałem.
Do tej pory przed żadnym z maratonów tak nie "trenowałem" hi,hi... Ale też przed żadnym nie miałem takiego doświadczenia biegowego. Widocznie tak miało być. Zresztą co ma być to będzie. Stare polskie przysłowie mówi: "nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" O podium nie walczę, rekordów bić też nie zamierzam i w końcu przecież: *długie dystanse biega się głową, a nogami tylko przebiera* ;)

Może uda się po drodze stworzyć grupkę tych co zapłacili za sześć godzin maratonu i nie śpieszno Im skończyć po połowie limitu hi,hi...
Wtedy turystycznie jako wesoły "autobus" bawiąc się w dobrych humorach zaliczymy ten "miejscowy królewski dystans":)
Dasz radę! U siebie biega się najlepiej :)
OdpowiedzUsuńtylko żeby jak najmniej bolało ;)
OdpowiedzUsuń