Wczoraj jeszcze start na "Pętli Rudnickiej" i to jubileuszowej XX edycji. Bardzo fajna lokalna impreza. Szczególnie, że kiedyś udało mi się wygrać w losowaniu nagrodę główną rower;)
Biegło mi się rewelacyjnie z naszym "Hajduczkiem" jak to powiada Renia. Czułem moc i na luzie poprawiłem wynik z tamtego roku o 2 minuty.
Biegło mi się rewelacyjnie z naszym "Hajduczkiem" jak to powiada Renia. Czułem moc i na luzie poprawiłem wynik z tamtego roku o 2 minuty.
W Krakowie będziemy walczyć razem z Basią - moją Koleżanką klubową, która zadebiutuje na królewskim dystansie. Więc bardzo proszę o trzymanie za nas kciuków także od stóp;)
W minionym tygodniu ni z tego ni z owego nabiegałem 85 km na pięciu 'treningach'. Czas więc teraz na zasłużony odpoczynek.
W sobotę ledwo co wybiegłem na cotygodniowe spotkanie biegowe i zlał mnie deszcz. W umówionym miejscu zastałem Basie z Edkiem i razem przebiegliśmy tylko jedna pętelkę. Kiedy pożegnaliśmy się było mi trochę mało i dołożyłem jeszcze do szesnastki. Był to bardzo dobry pomysł!
Po deszczu zaczęło się rozpogadzać, wyjrzało słonko i jak dobiegłem do domu byłem prawie suchy;) Piątek laba. Czwartek miało być jak zawsze udeptywanie trasy bc, lecz zaczęliśmy się odprowadzać he,he... i na koniec licznik wskazał blisko trzydzieści kilosów.
W środę spokojna dyszka z dziesięcioma przebieżkami. Wtorek fantastyczna szesnastka :)) Miała być dziesiona, ale szukanie zgubionych po trasie kluczy podbiło kilometraż hi,hi... Poniedziałek wygibasy, czyli gimnastyka. Raz w tygodniu staram się swoje ciało na rożne sposoby "wymordować" bo odpuściłem rozciąganie po bieganiu. Przeprowadziłem to doświadczenie "na własnej skórze" i stwierdzam: roztruchtanie tak, ale rozciąganie wcale nie jest mi niezbędne. Oczywiście jak dla mnie;) Co innego rozgrzewka! Bez rozruszania się jeszcze w domowych pieleszach prawie nie zdarza mi się wychodzić biegać:)
Teraz do niedzieli luzik. A na koniec reklama naszej "małej" imprezy:
W minionym tygodniu ni z tego ni z owego nabiegałem 85 km na pięciu 'treningach'. Czas więc teraz na zasłużony odpoczynek.
W sobotę ledwo co wybiegłem na cotygodniowe spotkanie biegowe i zlał mnie deszcz. W umówionym miejscu zastałem Basie z Edkiem i razem przebiegliśmy tylko jedna pętelkę. Kiedy pożegnaliśmy się było mi trochę mało i dołożyłem jeszcze do szesnastki. Był to bardzo dobry pomysł!
Po deszczu zaczęło się rozpogadzać, wyjrzało słonko i jak dobiegłem do domu byłem prawie suchy;) Piątek laba. Czwartek miało być jak zawsze udeptywanie trasy bc, lecz zaczęliśmy się odprowadzać he,he... i na koniec licznik wskazał blisko trzydzieści kilosów.
W środę spokojna dyszka z dziesięcioma przebieżkami. Wtorek fantastyczna szesnastka :)) Miała być dziesiona, ale szukanie zgubionych po trasie kluczy podbiło kilometraż hi,hi... Poniedziałek wygibasy, czyli gimnastyka. Raz w tygodniu staram się swoje ciało na rożne sposoby "wymordować" bo odpuściłem rozciąganie po bieganiu. Przeprowadziłem to doświadczenie "na własnej skórze" i stwierdzam: roztruchtanie tak, ale rozciąganie wcale nie jest mi niezbędne. Oczywiście jak dla mnie;) Co innego rozgrzewka! Bez rozruszania się jeszcze w domowych pieleszach prawie nie zdarza mi się wychodzić biegać:)
Teraz do niedzieli luzik. A na koniec reklama naszej "małej" imprezy:
Będę mocno trzymać kciuki w niedzielę :)
OdpowiedzUsuńWow ! Alu nie dziękuję, żeby nie zapeszyć ;) ale jestem ogromnie wdzięczny :) Pozdrowionka !
OdpowiedzUsuńAle znalazłeś te klucze?
OdpowiedzUsuńW niedzielę będę, a w zasadzie będziemy, kibicować zdalnie :-)
Bartek podobno się w czepku urodziłem ;) dlatego spokojnie na mnie czekały ;) Bardzo Wam będziemy wdzięczni :) w rewanżu pozdrowimy od Was smoka ;) Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuń