To już trzy tygodnie jak skręciłem nogę na treningu!!!!. Nadal przerwa w treningach; chociaż jest zdecydowanie lepiej. W dniu kiedy doznałem kontuzji, ból był nawet niewielki, większe wrażenie sprawiała opuchlizna. Potem jednak stopa miejscami zaczęła zmieniać kolor pewnie na wskutek jakiegoś wewnętrznego wylewu. Moja lepsza połowa oczywiście " z mety" wysyłała mnie do chirurga, ale czułem, że nie ma takiej potrzeby. Wolne, uważne chodzenie nie sprawiało problemu, ból stosunkowo niewielki /co prawda lekarze twierdzą, że to subiektywne odczucie/ więc zastosowałem okłady, smarowanie, opaskę i "rehabilitację wodną." Na pewno gdybym poszedł na pogotowie to z urzędu dostałbym białego bucika ( na te upały !!!) kule i dzisiaj pewnie jeszcze bym nie chodził. Na początku szczerze przyznaję oszczędzałem się; mało chodziłem, stopa często 'w górze" smarowanie, okłady... itd. Żeby całkiem nie wyjść z formy trzy razy w tygodniu godzinka gimnastyki i prawie codziennie "wodna rehabilitacja". Rehabilitacja ta polegała na średnio godzinnym, codziennym pławieniu się w naszym częstochowskim "Bałtyku". Na początku brodzenie i moczenie nóg, a potem pływanie, pływanie..... W chwili obecnej opuchlizna zeszła, sama kostka jest lekko pogrubiona i tylko co jakiś czas coś tam w środku daje znać, że jeszcze nie pora na... bieganie - choć już w zeszłym tygodniu popróbowałem "truchtnąć" i było ok. Intuicja mówi mi jednak, żeby jeszcze troszkę odwlec tę cudowną chwilę. Tym bardziej, że wszyscy doświadczeni biegacze doradzają cierpliwość, bo podobno zbyt wczesne podjęcie treningu może spowodować groźniejszy uraz. "Pięty mnie palą", bieganie śni mi się już po nocach, no ale muszę jakoś wytrzymać !!! Cale szczęście, że mam jeszcze jedną pasję..... pieczenie chleba, więc mogę w wolnych chwilach oddawać się temu hobby. Bieganie zaczynało zajmować mi już tyle czasu, że nie było kiedy sprawdzić niektórych pomysłów na tej niwie. Z niecierpliwością czekam kiedy ruszę na swoje trasy, ale myślę; nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło... W czasie tych upałów wszyscy zalecają ograniczenie intensywnych wysiłków fizycznych i oszczędzanie się - i tu obawiam się, że chyba trudno byłoby mi zrezygnować z realizacji moich planów. Na pewno teraz muszę skorygować zamierzenia, bo tak czy inaczej to o maratonie warszawskim nie ma już co marzyć.... i jak wyżej może nie ma tego złego?.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz