Znowu kapitalne szybsze przebieranie nogami w parku Lisiniec i na zakończenie zanurzenie hi,hi... w "Pacyfiku":)
Po nocnych opadach deszczu mokro, wilgotno, ale ciepło.
Na termometrze +10 stopni Celsjusza.
W drodze na "Bałtyk" usłyszałem za sobą wołanie. Oglądam się i super niespodzianka po mojej trasie leci Karo! Jutro biegnie połówkę w Krakowie, a tu na dreptanych pogaduchach zeszło nam dziesięć kilometrów;) Deszcz nam odpuścił, więc dzisiejsze spokojne na luzie bieganko nie powinno jutro zaszkodzić. Mnie osobiście lepiej się biegnie na zawodach jeśli w przeddzień pobiegam. Kiedyś dzień przed i dzień po odpuszczałem. Jednak przetestowałem na sobie he,he... że odpoczywam dwa dni przed;) W dniu poprzedzającym start "wchodzę" na obroty;) a na drugi dzień po zawodach wychodzę na roztruchtanie:) Nawet po królewskim dystansie. Po trzech pierwszych maratonach stosowałem wyczytaną na portalu biegowym zasadę ile dziesiątek przebiegniętych kilometrów tyle dni postu od biegania i potem nie mogłem zatrybić;)
Sobotnie bieganie, ale nie wiem kiedy?, gdzie? Niestety chyba raczej nie na Bialskiej:( Pewnie do jutra coś wymyślę. Wszystko zależy od pory dnia o której uda mi się wyjść pobiegać;)
Jutro chciałbym pobiegać z myślą o naszej kochanej wnusi i Jej dedykować dziadkową aktywność:) Przydałaby się w związku z tym specjalna trasa;)
W niedziele biegania nie będzie! Będzie za to świeto w rodzinie i bardzo ważna uroczystość:
Chrzest Święty naszej kochanej Wiktorii:-)
:-)
OdpowiedzUsuń