dnia i nocy biegałem znowu he,he... obowiązki pozwoliły na wyjście dopiero po trzeciej i nim się obejrzałem zrobiło się ciemno:(
Dziesięć kilometrów na stałej przydomowej trasie przy temperaturze dwóch stopni powyżej zera. A odczuwalnej pewnie niższej z racji zimnego wiatru. Mokro po porannych opadach śnieżku, które po południu zmieniły się w mżawkę. Był fajnie! Jak mówi biegowe porzekadło: *nie m złej pogody na bieganie, są tylko nieodpowiednio ubrani biegacze*
Deszcz, śnieg, mróz, upał mi nie przeszkadza, ale ten "krótki" dzień to tragedia:( Rano ciężko zwlec się z łóżka, a zaraz po nastaniu ciemności chciałoby się iść spać;)
Depresyjna ta pora roku. Dobrze, że endorfiny pobudzaj mentalnie hi,hi... Cóż byle do nowego roku, bo jak głosi stare polskie przysłowie "Na nowy rok na barani skok" przybywa czas:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz