

przeleciałem hi,hi... (ale zabrzmiało;) z rana i tym sposobem zdążyłem przed deszczem:) Nie darmo stare polskie przysłowie mówi: "Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje" Chwilami na Bialskich polach przyświecało mi nawet słoneczko.
Nad morsowiskiem temperatura +3, ale pod breją lód trzyma. Udało mi się nawet podejść do naszej "wanny" Chyba te wszystkie kawały kry, które przy rąbaniu przerębla wpychamy pod lód umocniły powierzchnię wokół morsowiska.



Nie wiem czemu jakoś biegało mi się dziś ciężko. Dobrze, że Maryś i Ela pogoniły mnie po drodze peptalkami na endo;) Pod domem mile się zdziwiłem widząc na telefonie 18 kilometrów;)
Rozleniwił się organizm przez grudzień i teraz się buntuje;) ale nie ma to tamto musi się pogodzić z faktem, że jestem przecież uzależniony he,he...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz