się obejdzie;) pomyślałem stojąc na brzegu "Pacyfiku" Na płyciźnie lodu zero i tylko kilka metrów dalej kaczuchy maszerują po rozpuszczającej się lodowej tafli:(
Powietrze +2, woda +1. Myślałem, czy nie wykorzystać "dostępu do morza";) na naszym "Mielnie" bo po wczorajszym morsowaniu z wośp rozkuty "Adriatyk" nie zamarzł:)
Obiegłem jednak jak zwykle glinianki dookoła i plum... na stałym miejscu pod "brzózkami" Niestety wszedłem nawet nie całkiem do pasa, a tu lód twardy! Nie na tyle żeby po nim chodzić, lecz pod naporem ciała nie pęka! Więc z powrotem na brzeg po siekierę i "rąbanka" hi,hi... Kaczki zdziwione oddaliły się na bezpieczną odległość, a ja trzaskałem lód żebym mógł się zanurzyć po szyję.
Zawsze jest super! ale dzisiaj było mega fajnie:) szkoda tylko, że
podczas sesji fotograficznej kaczek padł gps i nie wyrysował dalszej
części treningu:( po kąpieli na rozgrzewkę pociorałem trochę po
bezdrożach "Bałtyku" i na dobry początek tygodnia wyszło prawie dziewięć kilometrów:)
W czasie biegu coś jakby trochę leciało pierza z nieba, trochę
pokrapywał deszczyk, ale biegło mi się świetnie:) Szczególnie na moim
krosiku góra - dół - góra - dół...
Jutro wygibasy;) czyli cotygodniowa porcja gimnastyki:)
Kaczki nie oskarżyły Cię o naruszenie miru domowego? ;-)
OdpowiedzUsuń@drproctor nie,nie! dały się przekupić;)
OdpowiedzUsuń