i chociaż w poprzednim poście napisałem: "Wystartować piętnastego? Odpuścić? W nadchodzącym tygodniu planowałem 30-tkę. Przebiec? zrezygnować? " to tak raczej prima aprilisowo;) he,he...
Obserwując młodszych kolegów klubowych zauważam, że dwudziestoparolatek, trzydziestolatek po przerwie w bieganiu z łatwością wraca do przerwanych treningów. Ba, czasem niektóry po dłuższej absencji staje na starcie i uzyskuje dobry wynik. W kategorii 50+ jest trochę inaczej. Duch silny ino ciało się buntuje i leniwieje hi,hi.. Dlatego od pewnego czasu nie robię w listopadzie całkowitego rozbratu z bieganiem. W ramach roztrenowania stopniowo schodzę z kilometrażu do minimum, by potem powoli zwiększać ilość treningów wraz z przebiegiem.
Odpuszczać nie odpuszczam:) No chyba, żeby tak jak w przypadku Sobótki siła wyższa, trudno nie było wyjścia:( A tak przecież przebiec to przebiegnę:) w jakim czasie? pażyjom uwidim:) Ostatnio pisałem 1 kwietnia;) lecz o biciu "RŻ" to była prawda:) Zresztą przed żadnym z wcześniejszych maratonów nie zakładałem, że biegnę na konkretny czas. Zwykle wszyscy się śmieją, bo jak pytają na ile lecisz? odpowiadam: na czterdzieści dwa kilometry:) Podstawa to: zameldować się na mecie! w dobrej formie! nie dogorywać w końcówce jak zombi;) i cały czas biec;) nawet wolno ale biec;) Dlatego chyba do tej pory nie miałem takiej drastycznej "ściany" he,he...
Oczywiście jak się dobrze biegnie, są siły i da się zrobić niezły czas to jest fajnie:) Ale nie za wszelką cenę. Zresztą moje treningi to też taka raczej beztroska "twórczość" Nudzi mnie kręcenie kółek na bieżni, pulsometr leży w szafie...
Co nieco przygotować się do maratonu trzeba, swoje wybiegać, bo jak kiedyś wspominałem: "więcej potu na ćwiczeniach mniej krwi w polu";) Mniej bólu większa przyjemność:) A przecież o to chodzi:))
Dlatego w minionym tygodniu w trzech wyjściach wyszło pięćdziesiąt osiem km. Poniedziałek spokojna dyszka, środa trzydziestka w niespełna trzy godziny i przed święconką osiemnastka a konto świąt;) W tym roku świątecznego biegania nie było:( W myśl zasady czego się wcześniej nie zrobiło na tydzień przed maratonem się nie poprawi, a można wszystko zepsuć. Tak więc zobaczymy? Tym razem dużo odpoczywania i ciekawe co z tego wyjdzie;) Wczoraj dla odmulenia;) trochę poturlałem się, zrobiłem parę przebieżek i wyszła dyszka:) Dziś solidna porcja gimnastyki, a w czwartek ostatni trening przed 4bc wokół JG i w niedzielę "kręć się kręć wrzeciono wić się"....
Na koniec chcę się pochwalić fantastyczną świąteczną kartką własnoręcznie wykonaną przez mojego Kumpla Kubę Ostasz:) Dziękuję Kubuś!!!!
No to dałem się wkręcić :) Powodzenia w Łodzi!
OdpowiedzUsuńAle to jak, w ten weekend zaliczasz starty na łącznym dystansie 52,195 km?
OdpowiedzUsuńNo to szałowo! Cieszę się, że biegniesz. Do zobaczenia w Łodzi!
OdpowiedzUsuńJa też się dałam wkręcić ;) Powodzenia w Łodzi!
OdpowiedzUsuń