he,he... Czas powoli kończyć coroczne roztrenowanie.
Gwoli sprawiedliwości muszę od razu na wstępie pochwalić mojego samsunga. Przeżył pierwsze (mam nadzieje i ostatnie;) morsowanie! Reanimacja w misce z ryżem była skuteczna! Dlatego obiecałem, że nigdy już nie powiem o nim szajsung hi,hi... "Żyje", działa! co bardzo mnie cieszy, bo świetnie nam się współpracuje;)
Połowa czwartego tygodnia labowania od biegania, więc powoli trzeba wracać do świata żywych hi,hi...
Całkowicie się nie leniłem;) Jakieś tam dreptanie było. Choćby nad "Pacyfik" na kąpiele w zimnej wodzie:) W sumie listopad na liczniku ma trzydzieści cztery kilometry szybszego przebierania nogami;) Normalnie byłoby ponad dwieście, ale mam jeszcze siedemdziesiąt pięć kilometrów przemaszerowanych he,he...
Dziś tylko krótki wypad na "Bałtyk" i spokojna szóstka:)
Zadziwiające jest jak w tym roku łatwo pogodziłem się brakiem biegania? Dziwi mnie też brak "głodu" biegania. Co roku już po tygodniu absencji biegowej "łaziłem po ścianach" hi,hi...
Widocznie urlop od biegania był niezbędny;)

Bardziej od świąt trudniejszy dla biegania jest gorący okres przedświąteczny he,he...
Bieganie nie jest najważniejsze, więc grunt to odpowiednia hierarchia wartości. I przyzwyczaić najbliższych he,he...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz