nie "parszywa" jak film he,he... lecz pobiegana w fantastycznej zimowej aurze:)
Osiem stopni mrozu, słoneczko, skrzypiący pod nogami świeżutki, bielutki śnieg, który w promieniach słonecznych lśni milionami kryształków;)
Dlatego chyba nie byłem sam na "Bałtyku". Na trasie spotkałem dwie Kijarki i dwóch biegaczy oraz spacerowiczkę, Która z zaciekawieniem przyglądała się naszej "wannie". Czyżby kolejna kandydatka na Foczkę robiła rekonesans hi,hi...
Wczoraj rąbałem lód, a dzisiaj na przerębli nawet dość gruba "szyba". Oj będzie co robić przed niedzielnym morsowaniem;)
Sądząc po śladach znalazł się śmiałek, który testował wytrzymałość lodowej pokrywy jeżdżąc po "Adriatyku" i "Bałtyku" quadem.
Lód niby gruby. Mróz trzyma, ale chyba bym się nie odważył wiedząc ile metrów wody pode mną;)
Dołożyłem dziś cienki podkoszulek i krótkie gatki, bo poprzednio w środę przewiało mnie na wylot i wyziębiłem ramiona, uda i jeszcze jedno miejsce:( Dziś było super, chociaż na początku marzły mi palce w rękawiczkach. Muszę pomyśleć o jakichś bardziej mrozoodpornych;)
Chociaż niestety podobno z zachodu idzie ocieplenie:(
Biegało mi się rewelacyjnie! Uwielbiam bieganie "po białym" szczególnie kiedy wokół panuje prawdziwa śnieżna, mroźna i słoneczna zima:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz