oszczędzał na sporcie pomyślałem biegnąc przez bialskie pola hi,hi...
Potem odwiedziłem dzielnicę w której się wychowałem i w Narodowym Dniu Sportu wybiegałem dwadzieścia sześć kilometrów:)
Ciepły ranek, więc krótkie portki, cienka koszulka z długim i hajda na Bialską inaczej zwąc Aleje Brzozową. Stała trasa to dwa kółka za sanktuarium z dobiegiem licząca piętnaście kilometrów.
Dziś jednak zrobiłem trzy pętelki. A co! Jak świętować to świętować he,he...
Na Bialskiej ruch jak "w Rzymie" kilkanaście nordiców;) kilku biegaczy i nawet piękna dżokejka na wspaniałym rumaku:)
Nic dziwnego skoro jesienią pogoda prawdziwie letnia:) I zaraz chce się pić:(
Dlatego po piętnastce skorzystałem z punktu nawadniania w przydrożnym sklepie spożywczym i poleciałem na inspekcje rodzinnych stron;)
Na Lisińcu pod moją szkołą podstawową (szczęśliwą trzynastką;) miła niespodzianka:) Prawie pod oknami naszej klasy spotkałem koleżankę ze szkolnej ławy:) Nie mogłem tak przebiec rzucając krótkie cześć, bo przecież przez osiem lat byliśmy na siebie skazani;) Zresztą to jedna z kilku dziewcząt, które najbardziej lubiłem i do dziś pamiętam:) Od słowa do słowa i wychodzi-
Ona babcia dwójki wnuków, ja dziadek mojej kochanej Wiktorii:) Ech... Wierzyć się nie chce! Przecież dopiero co siedzieliśmy w tych szkolnych
murach ! Były blaski i cienie, inna rzeczywistość, ale jak spoglądam
na twarz Tej atrakcyjnej kobiety to wciąż widzę Małgosię z cudownym
długim warkoczem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz