Midi i Run zainteresowali się chlebem, wiec jak obiecałem będzie w tej kolejności :) Najpierw sprawa maszynek do chleba... Można je porównać do aparatów fotograficznych tzw. "idioten camera" hi hi hi... W takim aparacie nic się nie ustawia, naciska tylko migawkę i pstryk. Podobnie z maszynką do chleba; wsypuje się składniki, nastawia program i wszystko. Są nawet w sklepach specjalne mieszanki; lecz mnie osobiście odstrasza skład :( Można więc wsypać zalecana ilość mieszanki dodać wodę i... po robocie :) Maszynka wymiesza; w maszynce wyrośnie; maszynka upiecze. No, i chlebek jest maszynkowy... Na pewno pachnący, smaczny. Tylko brak mu tego czegoś... Niektórzy mówią serca, inni: własnej inwencji twórczej itd itp. Fakt, faktem nigdy ten chleb nie dorówna chlebkowi wyrabianemu ręcznie i pieczonemu już nawet nie w piecu chlebowym, ale nawet w zwykłym piekarniku elektrycznym. Kiedy wyrabia się chleb ręcznie (nie koniecznie rękoma) może być kopyścią czyli drewnianą łychą; czuje się ciasto... Każda mąka jest inna... I do każdej potrzeba mniej lub więcej płynu. Zwłaszcza kiedy robi się chleb na zakwasie bez udziału drożdży i hi hi eksperymentuje z dodatkami smakowymi ;) Na początku miałem wielki problem ile płynu ? Jeżeli chciałem ściśle wg przepisu do danej porcji maki dodać zalecany płyn; zdarzało się, że chlebek po upieczeniu miał piękną skórkę, pachnąca, chrupiącą, ale w środku była niedopieczona pulpa. Ale może od początku ? Kupowałem ciemny chleb i cieszyłem się, że jem zdrowe pieczywo :) Do czasu kiedy dwa dni po zakupie chleba; jakoś w weekend stwierdziłem, że mój chleb zapleśniał. Zacząłem od tego czasu czytać chlebowe metki i okazało się... Że w większości chlebów nie ma wcale mąki pełnoziarnistej ! jest mąka pszenna, drożdże, polepszacze i np karmel albo kawa inka dla uzyskania ciemnego koloru pieczywa! Wziąłem sprawy w swoje 'oczy' ;) zacząłem czytać o chlebie w internecie, na forum chlebowym spisywać receptury innych "piekarzy"... I jak "dojrzałem" to pierwszy chlebek był taki z najprostszych: mąka pszenna /bo nie miałem pełnoziarnistej/, otręby pszenne, woda, drożdże i sól. Od tej pory przestałem kupować ciemne pieczywo, ale dalej zgłębiałem "wiedzę tajemną" Po pewnym czasie zrobiłem zakwas na bazie mąki żytniej żurkowej i zacząłem się "bawić" w piekarza. Zakwas lubi słodycz, więc był miód, była maślanka. Z czasem doszła posypka z mieszanki ziaren: siemienia, dyni, słonecznika, sezamu, czarnuszki .... Niestety pierwsze "koty za płoty" to była porażka :( Nie zawsze miałem mąkę z tego samego źródła, a nie zwracałem uwagi na konsystencje ciasta. Dlatego jak pisałem wcześniej raz chleb się udał, innym razem nie chciał rosnąć i w środku pachnącej skórki była nieupieczona breja.. Podobnie jak w bieganiu *trening czyni mistrza* W tej chwili mogę powiedzieć moje chleby są takie he he ... niepowtarzalne. Ktoś powiedział artystyczna piekarnia ;) Ja wolę określenie może nie eksperymentalna, ale o... autorska :) Baza jest stała, lecz dodatki hi hi hi... Stale podczas wyrabiania coś mnie korci ;) i albo dodam piwa, to znowu musztardy - super, przesmażonych pomidorów i wielu innych oczywiście zjadliwych :) rzeczy! Po okresie "błędów i wypaczeń" już podczas wrabiania nawet nie sugeruję się przepisem, ale czuję: aha, z tymi dodatkami to za mało płynu. Otręby np bardzo "piją" wodę. Kiedyś dodawałem sól, teraz robię solankę /rozpuszczam sól w wodzie/ Niby nic ale .... Właśnie to, ale.. którego nie ma przy posługiwaniu się maszynką. Na obecną chwilę baza to zakwas z maki żytniej pełnoziarnistej, woda, oliwa, maślanka, mąka żytnia biała i + dodatki :) Wierzch chleba smarowany białkiem rozmąconym z wodą i posypka z ziaren i płatków zbożowych. Jak widać nie ma w tym chlebie nic nienaturalnego, sztucznego, żadnej chemii. Owszem można narzekać, że zboże jest nie ekologiczne to i mąka nie całkiem wolna od chemii zawartej w nawozach itd. Jasne, lecz na pewno żaden "kupny" chlebek nie dorówna takiemu domowemu. Dowód *otwieram piekarnię* co mniej więcej dziesięć dni i piekę trzy chlebki. Jeszcze nie zdarzyło mi się, by kiedyś spleśniał, ba najbardziej mi smakuje kiedy ma tak z tydzień... Nie wiem jak to określić... Jest suchszy, taki ... określam to *przestrzelony powietrzem* Jakby to powiedzieć miąższ jest taki mniej ścisły; składa się z takich włókienek poprzedzielanych dziurkami No i jeszcze coś ;) aromat tego chleba, bo to nawet nie zapach ...Tak jak pisałem w porównaniu do maszynkowego taki chleb jest po prostu "dopieszczony" :) Kolega kiedyś powiedział weź się za produkcję i na handel... Nie, nie; wtedy to by nie był już ten chlebek...
Czas na bieganie ! W pięciu wyjściach ponad sześćdziesiąt kilometrów :) Po raz pierwszy w tym roku biegałem pięć dni w tygodniu :) Coś 'drgnęło' ;) m.in. waga ;) Bo od świąt trochę przybrałem i nic, a nic nie mogłem zgubić :) Ciężko się biega w tym "kopnym" śniegu i co za tym idzie wolno:) Z drugiej strony to sama radość; takie beztroskie bieganie, bez żadnego planu :) Pamiętam jak na początku moich startów pytano mnie na ile biegniesz? A ja odpowiadałem na dziesięć kilometrów;) Tak; tak, dystans jest dycha, ale na jaki czas? No, to ja nie wiem ? na ile się da :) Biegałem tak, żeby czuć się komfortowo i mieć siły na finisz ;) Biegowo super tydzień :) Wczoraj na Bialską "sprowadziłem" nowa biegaczkę :) Jest szansa, że "zarazi się" i połknie biegowego bakcyla ;) Skromnie mówi o sobie *bardzo początkująca* :) Ale jest niezwykle chętna, ambitna i zdecydowana.:) Zresztą każda nowa Osoba w "rodzinie biegaczy" cieszy, a szczególnie jeśli jest nią kobieta !! Bo niestety wciąż w liczbie biegaczy panie stanowią około dziesięciu procent ogółu. Wystarczy spojrzeć na listę startową do naszego biegu
Część trzecia :) Walentynki "uczciliśmy" morsowaniem. ;) To już czwarta kąpiel... Dzisiaj znowu dołączył kolejny debiutant Labi. Po Jego minie widać, że mu się spodobało; Jego czworonożnemu przyjacielowi zresztą też he he... Dziś temperatura powietrza oscylowała wokół zera ... Faktycznie, przyznaję racje wszystkim tym co twierdzą, że czym niższa temperatura otoczenia, tym pluskanie w przerębli jest przyjemniejsze :) Dwa tygodnie temu było ok -5 i nawet samo wejście do wody było łatwiejsze :) Cóż, każda kolejna kąpiel to jeszcze nowe wyzwanie i doświadczenie! No i możliwość dłuższego "siedzenia" w przerębli ;)
Część trzecia :) Walentynki "uczciliśmy" morsowaniem. ;) To już czwarta kąpiel... Dzisiaj znowu dołączył kolejny debiutant Labi. Po Jego minie widać, że mu się spodobało; Jego czworonożnemu przyjacielowi zresztą też he he... Dziś temperatura powietrza oscylowała wokół zera ... Faktycznie, przyznaję racje wszystkim tym co twierdzą, że czym niższa temperatura otoczenia, tym pluskanie w przerębli jest przyjemniejsze :) Dwa tygodnie temu było ok -5 i nawet samo wejście do wody było łatwiejsze :) Cóż, każda kolejna kąpiel to jeszcze nowe wyzwanie i doświadczenie! No i możliwość dłuższego "siedzenia" w przerębli ;)
| |||||||||||||||||
| |||||||||||||||||
| |||||||||||||||||
| |||||||||||||||||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz