Bieg Papieski - szczytna idea, więc powinien być świetną imprezą. Powinien, ale nie był; Adresowany jest podobno do wszystkich i każdy może wziąć udział. Ale kto może uczestniczyć w biegu przedpołudniem w... poniedziałek. Podobno musi to być dzień powszedni, bo nie byłoby frekwencji. W weekend rzekomo nie byłoby takiej masówki ze szkół. Czyli jak za PRL-u; po co reklamować imprezę, zachęcać ! Wystarczy liczyć, że młodzież zamiast siedzieć w szkole będzie wolała iść na błonia. Ewentualnie jak w przypadku pochodów pierwszomajowych będą musieli reprezentować swoją szkołę "dobrowolnie z przymusu" Bardzo dużo młodzieży tej starszej zwłaszcza uczestniczyła jedynie biernie (kibice). Ktoś zapomina, że tak jak: "z niewolnika nie ma robotnika" tak nikogo na siłę nie zachęci się do sportu. Najskuteczniejsza metoda to nie kij, ale marchewka. W sporcie amatorskim, czy zawodowym każdy chce być docenionym /a co dopiero dziecko/ Gołota który dostawał po gębie od Mike Tysona po walce również inkasował grubą kasę za walkę. W biegach gdzie startujemy razem z profesjonalistami dba się także o nas amatorów. Na trasie dostajemy owoce, napoje; na mecie medale upominki, dyplomy, posiłki itp. itd. Organizatorzy rozumieją, że gdyby w biegach ulicznych wystartowali sami zawodowcy to nie byłyby to liczące w setki, a nieraz tysiące rzesze biegaczy. Dla samej elity biegu ciężko pozyskać tylu sponsorów, pozamykać ulice połowy miasta i jeszcze mieć poczucie spełnienia misji-propagowania sportu i zdrowego aktywnego wypoczynku. Organizatorzy zachęcają jak mogą; oferują losowania nagród /nierzadko cennych/ wśród wszystkich uczestników byleby tylko liczba starujących była jak najwieksza. Prawda jest taka, że my amatorzy jesteśmy cennym tłem dla ścigantów walczących o laur zwycięstwa. Pewnie, że jest coś takiego i u amatorów i zawodowców jak satysfakcja; którą co tu ukrywać potęgują "marchewki" Dlatego na mecie najlepsi bywają honorowani: nagrodami, pucharami, medalami i innymi trofeami. Ponad wszelką wątpliwość zsłużyli na zaszczyty ciężkimi treningami, wyrzeczeniami, poświęceniem itd. Ale do rzeczy; Bieg Papieski to ponoć zawody gdzie najważniejszy jest udział !!! No i tak: 99% uczestników biegu to dzieci i młodzież. Przychodzą wszyscy którzy ze sportem stykają się jedynie na lekcjach wf-u oraz zawodnicy z klubów. Po zawodach zwycięzcy otrzumują nagrody, puchary z rąk oficjeli przy błyskach fleszy i OK. Ale dlaczego wszyscy pozostali zostają odesłani z kwitkiem. "Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść" Dlaczego nie zapewnia się podstawowej rzeczy PICIA?!! Losuje się trzy torby "reklamówki" z logo miasta /z nieznaną zawartością/ wśród kilkuset uczestników!!! Czy miasta nie stać żeby obdarować każde dziecko jakimś soczkiem i wafelkiem czy batonikiem ? Jeżeli budżet takiej szczególnej imprezy jest niewielki, może zamiast pucharów wręczyć tylko dyplomy i słodkie upominki. Tylko wtedy nie byłoby efektownych fotek z wręczania okazałych pucharów. O urzędnikach mówi się, że z natury są bezduszni, więc trudno oczekiwać od Nich wrażliwości. Ale jeżeli wśród organizatorów są osoby duchowne to można oczekiwać pochylenia się nad tymi najsłabszymi. Dlaczego ksiądz który jest na imprezie nie widzi, że udział bierze; Młodzieniec w butach za kilkaset pln i markowych ciuchach, popijający napój energetyczny za kila zeta; oraz synek w znoszonych porciętach i dziurawych "halówkach" z bazaru. Ten pierwszy pewnie by nawet nie stał za "taką" nagrodą, ale dla tego drugiego byłby to przysmak i zachęta na przyszłość. Czy ksiądz nie wie, że dzieci nieraz nie dostają do szkoły drugiego śniadania ? Że są przypadki zasłabnięć na zawodach, bo rano w domu nic nie jedzą !? Poruszałem wcześniej sprawę słodkiego upominku i picia dla wszystkich. Może niezbyt stanowczo?. Może powinienem walnąć pięścią w stół?. Może byłem mało przekonujący?. Tak czy inaczej byłem po stronie organizatorów, jest mi wstyd i nie mam dla siebie usprawiedliwienia. Jan Paweł II zawsze szczególnie pochylał się nad najsłabszymi i najmłodszymi. Więc teraz Nasz Ojciec Święty pewnie "przewraca się w grobie" Zapomnieliśmy, że nie oczekiwał monumentów i pomników, ale wspierania bliźnich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz