he,he... Miało być szybko i krótko, ale jak zwykle mnie poniosło hi,hi... W planie było 2x5x300/150, lecz zamiast szybkich trzech setek zrobiłem sześćsetki. Trzysta metrów to jedno okrążenie na *moim* stadionie, a mnie zachciało się dwóch;) Z dobiegiem, krótką rozgrzewką na początku i schłodzeniem na koniec wyszła jedenastka:)
Fajnie mi się "latało" he,he... choć od rana znów rwa ciągnęła do kolana:( Nie wiem, czy to kwestia rozgrzania, rozciągnięcia nerwu kulszowego, bo po pierwszych pięciu "dwukółkach" było już spoko.
Wczoraj było wolne od szybszego przebierania nogami, bo chciałem być wypoczęty i zregenerowany. Gdybym biegał dziś pewnie nie byłoby tak lekko. Cóż kategoria M65 ma swoje prawa hi,hi... Duch silny i chciałby tak samo jak dwadzieścia, czy dziesięć lat temu, ale niestety ciało słabe:( I tu przypomina mi się słynna łacińska sentencja:
*Mens sana in corpore sano*