najstarszy syn oznajmił dziś na Bialskiej: "no to przygotowania do Cracovia Maraton oficjalnie rozpoczęte" ;)
Miał iść tylko na jedną pętle, ale w trakcie zmienił zdanie i nie zostawił mnie samego w bialskich polach he,he...
Spokojnie, na luzie przedeptaliśmy ścieżki na których dawno nas nie było:( W sumie zrobiliśmy szesnastego szesnaście kilometrów hi,hi...
A do Krakowa trzeba będzie popracować, bo mam poprowadzić moich Młodych Wilczków:) I byłaby ściema gdyby dziadek spuchł na trasie jak pseudo pacemakerzy co biorą się za "zającowanie" he,he...
Akumulatory "naładowane"! Poziom endorfin zwanych cudownymi hormonami szczęścia podwyższony!
W dodatku udało mi się idealnie dobrać ciuchy do aury i nie było mi ani za zimno, ani za gorąco. Czasami bywa to trudne:(
Miedzy budynkami wydaje się być okey, a w Lasku Wilka i okolicznych polach zimny wiatr potrafi nieźle dokuczyć. Fajne były te dzisiejsze dreptane pogaduchy:) Jutro jeszcze trochę tuptania i oczywiście co niedzielne morsowanko:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz