Święty wyjechał wczoraj z Jasnej Góry i na trochę "koło mnie" zrobiło się luźniej;) Nie na długo jednak, bo okres pielgrzymkowy w pełni, a już szczyt "piętnastego" za niecałe trzy tygodnie. Kiedy zaczynałem biegać był to dla mnie bardzo stresujący czas hi,hi... Wstydziłem się wychodzić na bieganie:( choć nic złego nikomu nie robiłem. Kpiące docinki też mnie zawstydzały, bo że niby stary, a w krótkich gatkach lata;) Teraz mi to "lotto" he,he... a na komentarze mam odpowiednie riposty;) Zresztą czasy się zmieniły. Bieganie stało się modne, trendy, cool, a biegacze są podziwiani, chwaleni i stawiani za wzór.
Dzisiaj myślami podczas biegania byłem z naszą kochaną wnusią, bo w niedziele kończy roczek:) wymyśliłem nawet zabawę biegową z dedykacją dla Wiktorii;)
Trochę podejrzliwe przyglądali mi się drogowcy z Wyszyńskiego:) Zdziwieni pewnie co ja tak latam tam i wewte z telefonem w ręce;)
Potem poleciałem na "Bałtyk" przez centrum Lisińca koło mojej dawnej "Budy". Chciałem sprawdzić, czy czasem wczorajsi pielgrzymi, nie spuścili mi wody z "Pacyfiku", albo nie zwinęli ścieżki rekreacyjnej he,he... Po inspekcji po raz trzeci w tym tygodniu popływałem w cieplutkiej wodzie w towarzystwie niezliczonej ilości malutkich rybek hi,hi...
Endo zaliczyło niewiele ponad osiem kilometrów, ale z "zabawą" zrobiłem faktycznie blisko jedenaście:) Tydzień relaksacyjny i regeneracyjny, więc jutro z rana tylko stała trasa przez Aleje Brzozową i Wilka Lasek na bialskie pola. W niedzielę luz, czyli mój lipiec skończy się trzydziestego i dlatego w sobotę będzie podsumowanie;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz