"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła.
A
ktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia
Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić"


Bardzo proszę dla Kuby mojego kumpla i z góry dziękuje:)

niedziela, 22 kwietnia 2012

[329] biegowe święto...

przeminęło;) ale zostały wspomnienia, nowe doświadczenia i fotki...
Teraz myślę gdzie i kiedy by tu znowu po świętować he,he... Ale na razie musi wystarczyć powszednie bieganie:) co nie znaczy wcale, że gorsze.  Zwłaszcza jak można liczyć na dobre towarzystwo. Po krótkim poniedziałkowym, pomaratońskim roztuptaniu w środę ósemka sam na sam wokół "bałtyku" Potem rzuciłem na forum hasło: "a może czwartkowy trening po trasie biegu częstochowskiego?"  I nazajutrz wieczorkiem zjawiło się kilkanaście osób:) w tym ludzie z poza klubu niedawni uczestnicy 4BC. Po liczbie mieszkańców naszego miasta startujących w tym biegu widać, że przybywa biegaczy. Częstochowian biegających można spotkać już codziennie na naszych ulicach. Na pewno na rosnącą popularność biegania mają wpływ akcje typu "Polska Biega" itp. Jednak systematyczne działania stowarzyszenia KLA Zabiegani Częstochowa lokalnie są bardziej skuteczne.
Ostatnie wyjście w tym tygodniu to sobotnie spotkanie biegowe w Alei Brzozowej:)
Rekordu frekwencji nie było;( ale teraz w sezonie startowym w każdy weekend  Zabiegani gdzieś startują:)
W sobotę byli Nasi na imprezie nordic walking Jurajski Puchar NW, Półmaratonie w Ostródzie, maratonie w Katowicach w ramach Biegowej Korony Ziemi. Dziś uczestniczyli w Cracovia Maraton i Biegu im. W. Korfantego z Katowic do Siemianowic Śl. Mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem;) Gratuluję:) Tym co wywalczyli miejsca na pudle i tym co zrobili życiówki:) Wielkie brawa dla Wszystkich, którzy podjęli sportowe wyzwanie!!!

wtorek, 17 kwietnia 2012

[328] nie ścigam się...

 Podobno nie ma to jak dobry początek;) Zaraz po odebraniu pakietu w sobotę spotkałem Naszą przesympatyczną, przemiłą Emilię:) Trochę pogadaliśmy i umówiliśmy się na spotkanie w niedzielę przed startem. Nawet mam ... zdjęcie z Tą uroczą dziewczyną:)
Poranek piętnastego mokro:( Temperatura +8 w porywach ma dojść do +12. Przedstartowy rytuał: śniadanie, plastrowanie, smarowanie, b.ważna wizyta "tam gdzie król chodzi piechotą;) i na Arenę. W umówionym miejscu meldują się Jaro i Marino. Wymiana zdań w temacie ubioru i oczekiwanie na resztę Zabieganych oraz Emilię. Zenka i Edka nie widać:( Nie odbierają telefonów:( Emilia przysyła sms-a że nie dotrze:( Wyczuwam u kolegów ścigantów  lekkie podenerwowanie, ale Oni lecą na zaplanowany czas, więc nie dziwię się podnieceniu przedstartowemu. Robimy pamiątkową fotkę i idą szukać depozytu, a ja czekam na Marka, żeby zrobić też z Nim zdjęcie. Przestało padać:) Decyduję się na krótkie spodenki, koszulkę z krótkim rękawkiem z klubowym "plastronem" Zabieganych. Z hali do startu ok. 900m wciągam więc modny ostatnio wśród biegaczy foliowy worek i truchtam na start. Tam spiker informuje, że jest 2,5 tyś biegaczy, nie wszyscy zdążyli i start będzie opóźniony o 10min!!! Myślę na moim ulubionym Maratonie Poznańskim było dwa razy więcej i wszystko było na czas! Żeby nie zmarznąć tuptam, gimnastykuję się;) Wreszcie zrzucam worek i wchodzę w tłum biegaczy. Zewsząd dobiega zapach maści rozgrzewających, lecz czuję chłód;(
Startujemy!!! Po pierwszych kilometrach stwierdzam ubrałem się idealnie! Szczerze mówiąc jak dla mnie pogoda wymarzona! No, może miejscami mogłoby trochę mniej wiać. "Zjeżdżam na pit-stopa";) A kiedy wracam na trasę wpadam na Edka, Zenka i Marka:) Lecimy w czwórkę:) gadamy, żartujemy, kilometry mijają szybko jak klatki na taśmie filmowej. Mam nawet wrażenie jakby oznakowania km były za blisko siebie he,he... Zagadujemy do kibiców:) dziękujemy Bębniarzom rozstawionym po trasie oraz młodzieży szkolnej tworzącej niesamowite grupy dopingowe:) Pełen luz i czysta przyjemność biegania:) Marek debiutant, lecz od początku widać, ze coś Go ciągnie do przodu hi,hi... Przypominam Mu, że maraton zaczyna się po trzydziestce;) i trochę wyhamowuje. Pierwszy gubi się Zenon. Biegniemy w trzech.Widzę na poboczu wielki transparent: "brawo Tomek" Śmieję się, ze mam w Łodzi swój fan club hi,hi... Potem gdzieś zapodziewa się Edward. A Marek ciągle ma parcie naprzód! 
 Ok. 29 km mówię: teraz chcesz ryzykuj i leć jak uważasz! Ja "jadę" swoim tempem;) Powoli Jego niebieska koszulka oddala się. Jak zawsze biegnę sam;) Ci co za szybko z przodu, Ci za wolno z tyłu, a ja pomiędzy he,he... Biegnę i bawię się wyśmienicie! Przybijam dzieciakom "piątki" w szpalerze po prawej stronie:) Ale by nie było przykro tym po lewej ;) trochę wracam i w okrzykach aplauzu klepiemy się łapkami:) Od kiedy zostałem sam taśma filmowa przesuwa się woolniejjjj 30km... 31km..... 32km......... Z mapki trasy wychodziło, że od nawrotu na Maratońskiej to będzie jeszcze z cztery kilometry do mety! Będąc na "agrafce" zauważam po drugiej stronie Jaro:) już nie "płynie" w powietrzu jak wcześniej kiedy też widzieliśmy się vis a vis;) Jednak jak na debiutanta biegnie kapitalnie! Macham do Niego i krzyczę Brawo Jarku już końcówa!!! :)Jestem pod wrażeniem Kibiców! Może nie ma tłumów jak w Poznaniu:) ale naprawdę bardzo dużo niezwykle życzliwych Ludzi spotkałem wzdłuż trasy:) Szczególnie jestem pełen uznania dla dzieciaków:) My biegnąc nie czujemy chłodu, lecz One stojąc godzinami trzymając kubki z zimną woda w zmarzniętych łapkach zasłużyły na serdeczne podziękowania i ogromne brawa!!! Oglądam się za Markiem? Dostrzegam Jaremę z balonikami 3:45, lecz ja muszę jeszcze dotrzeć do nawrotu!  Jest wreszcie nawrót uff... nogi są już ciężkie i nie chcą szybciej przebierać;) Chociaż to już ostatnie kilometry;) Wyobrażam sobie ten czerwony dywan w hali Arena po którym mamy wbiegać he,he... i "powoli jak żółw ociężale" metr po metrze zbliżam się do upragnionego celu. Teraz jestem "po tej" stronie, a po tamtej do nawrotu zmierza Zenon! A co z Eduardo? Jest "autobus" z balonami 4:00, lecz nie ma Edka? Jest! mówi coś o nogach i motywuje mnie do dalszej walki:) Ciut przyspieszam:) chyba podświadomie, coby mnie nie doszli czwórkowicze he,he... Na ostatnich punktach dzieciaki już zmęczone, znużone, zziębnięte machają i wrzeszczą: "dasz radę, dasz radę!!!" Pewnie że dam:) Myślę byle do tej estakady! Tam będą jeszcze bębniarze i już z górki do Areny!
  Dziękuję Bębniarzom i włączą mi się nadbieg! Coś co zdarza się tylko w końcówkach biegów;) Brama na teren wokół hali i zaczyna padać! Ktoś z boku mówi: "no zdążył pan przed deszczem" Widzę u góry fotopstryka uśmiech pełną gębą, ręce do góry i ciesze się jak szalony hi,hi...
  Wpadam do Hali na czerwony dywan! Warto było dla tej chwili się pomęczyć;) Przez 42 kilometry "wiozłem" gąbkę, która tym razem okazała się niepotrzebna. Rzucam na vivat do góry i teraz lecę jak na skrzydłach:) Mijam kogoś zerkam na zegar 3:55, wiec netto będzie mniej:) Hurrrrra meta!!! Wow! dostaję medal, odbieram picie zaczynam rozglądać się za  moim menadżerem, trenerem i lepszą połową w jednej osobie;) Przebieram się w suchą koszulkę i teraz mam chęć na coś ciepłego po tej mieszance izo, żeli i wody;( Niestety okazuje się, iż w strefie były napoje, banany i to wszystko:( Truchtam na hotel. Piję złocisty izotonik i myślę: oj daleko Wam ludkowie do Poznania, oj daleko... Powinniście się od Poznaniaków jeszcze duuuużżoooooo uczyć jak się robi najlepszy maraton w kraju. Awaria ciepłej wody:( więc kąpiel w zimnej hi,hi... Dobrze że jestem zmorsowany:) Pora wracać, a tu pada i pada.... Dzięki Bogu udało się dobiec suchą stopą:) W czasie opadów byłaby powtórka z Cracovi 2008 kiedy przemarzłem do szpiku kości:( Powoli emocje opadają. Kontaktuje się z Emilią. Zuch dziewczyna ma RŻ!!! hura!!! Szukam Zabieganych. Jestem pod wrażeniem debiutantów Jarka i Marka - dali czadu chłopaki! Zenon też złamał czwórkę i ma życiówkę! Ech rewelacja! Przed odjazdem spotykam jeszcze panie od transparentu. Mówią ,że Ich Tomek dziś debiutował i pytają o rady dla świeżego maratończyka;) A mnie przypomina się mój własny debiut w Łodzi w 2007 roku.....
      Więcej  zdjęć autorstwa mojej żony:
  Schodząc z obłoków na ziemię;) podtrzymuję co powiedziałem do Poznań Maratonu nie ma porównania. Przydałoby się wzorem tego ostatniego w pakiecie mapka miasteczka maratońskiego z zaznaczonymi obiektami: expo, szatnie, depozyt, pasta party, masaże itp. O ile do biura i na expo łatwo trafić to znalezienie restauracji z pasta party na dnie Areny wcale nie jest proste. Zwłaszcza kiedy kartka z napisem "pasta party" jest przy wejściu;( Tak samo na dworcu możliwości wyjścia jest wiele, więc tablica kierunkowa do biura aż się prosi. Nie są to wielkie koszta, ale "obcym" znacznie ułatwiają życie. Opóźnienie startu przy takiej pogodzie to też duży dyskomfort. No i z racji takiej, a nie innej aury brak posiłku regeneracyjnego.... Na większości imprez taki posiłek jest. Moim skromnym zdaniem przy krótkich dystansach nawet może nie potrzebny. Ale jest to ukłon organizatorów w kierunku przyjezdnych, którzy często nie wiedzą gdzie w miarę tanio można się pożywić. Ostatnio nawet często mobilna reklama Ideea Caffe serwuje darmową kawę:) W tym przypadku wydaje mi się zaważył fakt, iż na terenie Areny znajduje się restauracja /wcale nie najtańsza! zupa 10zł./ i chodziło o zapewnienie jej klienteli:(( Przed maratonem czytałem wywiad z dyrektorem biegu. Mówił o porażkach poprzedników? Byłem w Łodzi na 4mBankmaraton 2007 i było fajnie:) Potem zdarzyła się się "wtopa" z pomyleniem trasy, lecz gdyby orgowie uderzyli się w pierś, przyjęli słuszna krytykę, a mBank nie spanikował i nie wycofał się to dziś mielibyśmy pewnie kolejną edycję mBankmaratonu. Obecny dyrektor podkreśla często profesjonalizm.  Profesjonalizm ma jakby dwie twarze;) Czasem liczy się przede wszystkim wynik ekonomiczny, biznes, wyrachowanie i wtedy brakuje biegom  łódzkiej /ludzkiej/ twarzy;)
Tak pisałem już, ale będę powtarzał do znudzenia!!! KOSZULKA WINNA BYĆ REKLAMĄ IMPREZY BIEGOWEJ a nie banerem sponsora na plecy zawodnika! Mamy kapitalizm i żaden bank, żadna sieć aptek czy inny podmiot nic darmo mi nie daje. Więc nie widzę powodu, żebym przez x czasu nosił na plecach czyjąś reklamę w dodatku za darmo! Ba, czasem nawet za taką koszulkę trzeba dodatkowo zapłacić! Toż to paranoja he,he... No, dobra mogę z trudem "przełknąć" kiedy na biegu częstochowskim jest duże logo biegu i pod spodem miniaturki logotypów. 
 Ale koszulka Biegu Powstania Warszawskiego z przodu super! Na plecach "płachta" jednego z banków;( Na złomowanie! Sympatyczna koszulka z niedzielnego maratonu, ale na przodzie! bo na plecach wielgachne logo apteki:( Na złomowanie! Przecież sponsor to wydaje mi się coś więcej niż zwykły reklamodawca??? Mam koszulkę z wspomnianego wcześniej 4 mBankmaratonu dobra gatunkowo bawełna /nie rozwleka się/ ma już pięć lat:) Nawet w niedziele byłem w Łodzi hi,hi... Dlaczego? Duże postacie biegaczy, data na dole i na piersi skromna nazwa maratonu co widać na załączonym obrazku:
 Może wreszcie spece od reklamy zrozumieją, że co za dużo to nie zdrowo;) żeby nie powiedzieć dosadniej;) Łatwiej najeść się łyżeczką niż chochlą, bo chytry dwa razy traci itd hi, hi...
Wracamy do przyjemności he,he... W niedzielę panie od baneru "brawo Tomek!" pytały mnie o rady dla swojego maratończyka? Są różne opcje. Moja? Zaraz po maratonie piwko i napawanie się sukcesem pokonania królewskiego dystansu:) Od trzeciego swojego maratonu idąc za sugestia Verdiego przyjąłem zasadę: starego "nałoga" he,he.. "czym się strułeś tym się lecz"  Dlatego w poniedziałek wieczorkiem półgodzinne truchtanie po trawie:) Pierwsze kroki są trudne, bywały czasem nawet nieprzyjemne;( ale po trzydziestu minutach jest dużo lepiej:) We wtorek gimnastyka i od środy biegam sobie dalej......





środa, 11 kwietnia 2012

[327] ciągnie wilka do lasu...

i chociaż w poprzednim poście napisałem: "Wystartować piętnastego? Odpuścić? W nadchodzącym tygodniu planowałem 30-tkę. Przebiec? zrezygnować? " to tak raczej prima aprilisowo;) he,he... 
Obserwując młodszych kolegów klubowych zauważam, że dwudziestoparolatek, trzydziestolatek po przerwie w bieganiu z łatwością wraca do przerwanych  treningów. Ba, czasem niektóry po dłuższej absencji staje na starcie i uzyskuje dobry wynik. W kategorii 50+ jest trochę inaczej. Duch silny ino ciało się buntuje i leniwieje hi,hi..  Dlatego od pewnego czasu nie robię w listopadzie całkowitego rozbratu z bieganiem. W ramach roztrenowania stopniowo schodzę z kilometrażu do minimum, by potem powoli zwiększać ilość treningów wraz z przebiegiem. 
Odpuszczać nie odpuszczam:) No chyba, żeby tak jak w przypadku Sobótki siła wyższa, trudno nie było wyjścia:( A tak przecież przebiec to przebiegnę:) w jakim czasie? pażyjom uwidim:) Ostatnio pisałem 1 kwietnia;) lecz o biciu "RŻ" to była prawda:) Zresztą przed żadnym z wcześniejszych maratonów nie zakładałem, że biegnę na konkretny czas. Zwykle wszyscy się śmieją, bo jak pytają na ile lecisz? odpowiadam: na czterdzieści dwa kilometry:) Podstawa to: zameldować się na mecie! w dobrej formie! nie dogorywać w końcówce jak zombi;) i cały czas biec;) nawet wolno ale biec;) Dlatego chyba do tej pory nie miałem takiej drastycznej "ściany" he,he... 
Oczywiście jak się dobrze biegnie, są siły i da się zrobić niezły czas to jest fajnie:) Ale nie za wszelką cenę. Zresztą moje treningi to też taka raczej beztroska "twórczość" Nudzi mnie kręcenie kółek na bieżni, pulsometr leży w szafie...
Co nieco przygotować się do maratonu trzeba, swoje wybiegać, bo jak kiedyś wspominałem: "więcej potu na ćwiczeniach mniej krwi w polu";) Mniej bólu większa przyjemność:) A przecież o to chodzi:))
Dlatego w minionym tygodniu w trzech wyjściach wyszło pięćdziesiąt osiem km. Poniedziałek spokojna dyszka, środa trzydziestka w niespełna trzy godziny i przed święconką osiemnastka a konto świąt;) W tym roku świątecznego biegania nie było:( W myśl zasady czego się wcześniej nie zrobiło na tydzień przed maratonem się nie poprawi, a można wszystko zepsuć. Tak więc zobaczymy? Tym razem dużo odpoczywania i ciekawe co z tego wyjdzie;) Wczoraj dla odmulenia;) trochę poturlałem się, zrobiłem parę przebieżek i wyszła dyszka:) Dziś solidna porcja gimnastyki, a w czwartek ostatni trening przed 4bc wokół JG i w niedzielę "kręć się kręć wrzeciono wić się".... 
Na koniec chcę się pochwalić fantastyczną świąteczną kartką własnoręcznie wykonaną przez mojego Kumpla Kubę Ostasz:) Dziękuję Kubuś!!!!

niedziela, 1 kwietnia 2012

[326] tete znowu nadaje;)

Po dziesięciu dniach przerwy w bieganiu spowodowanej rewolucja domową czytaj remontem w czwartek włożyłem znowu buty biegowe:) Początkowo udawało się jakoś godzić obowiązki z przyjemnościami, ale z czasem doba stała się za krótka;) Dodatkowo doszły nie planowane sytuacje i budowa formy na maraton legła w gruzach;( Szło dobrze:) czułem jak z każdym dniem siła napędowa rośnie;) Cieszyłem się, że w Sobótce będzie moja chwila prawdy;) Niestety;( z ogromnym żalem połówkę musiałem odpuścić:( 
Gdyby ta przerwa miała miejsce na trzy miesiące przed maratonem to pikuś;) ale na trzy tygodnie przed startem ? Gdyby przerwa była regeneracyjna, a nie tyrką od świtu do nocy to też ina bajka;)
Czwartkowe bieganie było prawdziwą męczarnią nogi ciężkie, sztywne. Co rusz jakieś bóle? to kostka? to kolano? Z czym tu na maraton? "Z widelcem po rosół?";) Przeturlałem osiem kilometrów i dałem sobie spokój. Na drugi dzień odpuściłem, żeby przypadkiem nie załapać jakiegoś urazu. W sobotę poleciałem na sobotnie spotkanie biegowe na Bialskiej:) Co prawda zaplanowany był na ten dzień Test Coopera organizowany przez nasz klub, lecz znowu czas nie pozwolił na udział:) Zresztą co tu testować jak "cienki jestem niczym pensja robotnika";) Monice i Zenkowi termin sprawdzianu również nie spasował i dzięki temu sobotni "dyżur" pełniliśmy we troje:) Pierwotnie myślałem, że przyjdzie mi tuptać samotnie:( a tak trochę musiałem się do Nich podciągać;) Przebiegłem piętnastkę i  zdałem sobie sprawę gdzie jest moje miejsce w szeregu he,he...
Cały tydzień to dwadzieścia trzy kilometry w dwóch wyjściach i dylemat co robić? Wystartować piętnastego? Odpuścić? W nadchodzącym tygodniu planowałem 30-tkę. Przebiec? zrezygnować? 
W zasadzie wcale mi nie zależy na wyniku (czasie) Po ubiegłorocznym MC  jeden z kolegów motywował mnie: to teraz 3:30! Ale postanowiłem skończyć z życiówkami;) Ile można podnosić poprzeczkę?  Przecież w tym roku mam już lat... 26,5 na jedną nogę;) Za dwa tygodnie maraton? oto jest pytanie hi.hi...

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13