"Zdrowie tak jak pieniądze zdobywa się w pocie czoła. Aktywność fizyczna i przemyślany sposób odżywiania mogą być przyczyną dobrego stanu zdrowia" *Nie dlatego przestajesz się bawić, bo się starzejesz. Starzejesz się, bo przestajesz się bawić*


sobota, 24 maja 2008

[131] W dechę...

W poprzednim tygodniu; 28-go w całej Polsce odbywał się IV Ogólnopolski Sportowy Turniej Miast i Gmin. Formuła przedsięwzięcia przewidywała organizowanie tego dnia wszelkiego rodzaju imprez, zawodów, zajęć sportowo-rekreacyjnych trwających minimum 30 minut. Pokrótce chodziło o to, aby jak najwięcej osób niezależnie od wieku /dorosłych, dzieci, młodzieży/ wykazało się aktywnością fizyczną. Dane były zbierane przez koordynatorów, którzy następnie przekazywali je organizatorom. Dla miejscowości najaktywniejszych przewidziano nagrody w postaci sprzętu sportowego. "Zabiegani" postanowili włączyć się do akcji i zorganizować truchtanie t.j. bieganie dla każdego w reprezentacyjnej części miasta czyli III aleja NMP Parki /Staszica - 3-go maja/ Podaliśmy informacje do lokalnych gazet, żeby udało się skrzyknąć jak najwięcej osób. Niestety lokalne dzienniki nas zignorowały. G.W. i DZ. Z. nie zmieściły żadnej wzmianki, a Ż. Cz. napisało i owszem  artykuł, ale w dniu ....imprezy. Tego nie rozumiem!!! Czy naprawdę dziennikarze myślą, że ludzie nie mają nic do roboty, tylko zaczynają dzień od prasówki? Ciekawe ilu pracowników, czy uczniów może zacząć prace/lekcje od przeglądu prasy? Po za tym każdy układa plany z wyprzedzeniem i jak nawet dowie się rano o imprezie to jest "po herbacie" Termin takiego turnieju też jest niewypałem, bo w środku tygodnia w normalnym dniu pracy/nauki naprawdę trudno liczyć na ekstra frekwencję. Tak czy inaczej; trzech przedstawicieli zabieganych pojawiło się punktualnie na wyznaczonym miejscu. Dołączyła piątka młodzieży i wspólny jogging trwał ponad półgodziny. Pamiątkowe fotki: http://foto.onet.pl/ba109,8ou9q0398go9,u.html?V=1
Drugie ważne wydarzenie w tym tygodniu to cztery latka Verdiego. Dla ścisłości cztery lata ...biegania!! Najpierw wspólny trening na stadionie /z wyścigiem na 4000m/ A potem spotkanie przy złocistym izotoniku. Fajne takie spotkania, bo cementują grupę szkoda tylko, że nie wszyscy ze względu na obowiązki mogli się pojawić.
W weekend w  Krzepicach "Bieg krzepkich" bardzo mnie kusił. Niestety; Dzień Dziecka i jeszcze imieniny Jakuba.  Więc impreza rodzinna wzięła górę nad impreza biegową.  
Ostatni tydzień maja dość pracowity: pn-godzinka owb1+ 10 przebieżek, wt-80 minut luźnego biegu, śr- jak nigdy dwa treningi; raniutko owb1+ 10podbiegów, a po południu truchtanko alejami. Czw- gimnastyka, pt-wb2 i sobota spotkanie na Bialskiej +"samotna wycieczka" razem 140 minut spokojnego wybiegania. Podsumowanie maja: 19 treningów - 266 kilometrów.
Obecny tydzień trochę luźniejszy z konieczności, ale w niedzielę start w Marszobiegu w Olsztynie. Przez ostatnie dni "biłem się" z myślami; gdzie wystartować na dyszkę w Myszkowie, czy w Olsztynie na szóśtkę. Ostatecznie wybrałem wariant drugi. W olsztyńskim marszobiegu bierzemy udział całą rodzinką już od ładnych kilku lat. Zawsze robią tę imprezę w pierwszą niedzielę czerwca. W ubiegłym roku w biegu "Pięciu stawów" dali orgowie plamę z wynikami. Myszków droższy dojazd i opłata startowa. Więc w tym "turnieju miast i gmin" Myszków musi uznać wyższość Olsztyna...

niedziela, 18 maja 2008

[130] Debiut i odwiedziny..

W zeszłym tygodniu tylko cztery treningi biegowe tj trochę ponad sześć godzin biegania. O Cracovia Maratonie już zapomniałem tym bardziej, że ostatnio wszystkie moje myśli skupiały się na jednym.... organizacji biegu w ramach akcji Polska Biega.  Przedsięwzięcie  realizowaliśmy razem z Miejskim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji. Cieszę się, że MOSiR okazał się tak otwarty na propozycję współpracy, daje nam to nadzieje na przyszłość. Mile zaskoczyły mnie słowa z-cy dyrektora. Po wczorajszej imprezie nie tylko podziękował za współpracę, ale pochwalił nasze działania przyznając, że to zabiegani wzięli na siebie większy ciężar organizacji. Jest to sympatyczne i mobilizujące, bo zawsze raczej silniejszy partner przypisuje sobie całość zasług. Nie można też nie doceniać wkładu i pomocy jaką włożył MOSiR. Na pewno sami nie byliśmy  w stanie /przynajmniej na razie / wszystkiemu podołać. Wielkie słowa uznania i podziękowania należą się w tym miejscu wszystkim osobom które które ufundowały nagrody. Świadczy to o wrażliwości i otwartości na potrzeby innych ludzi.  Oraz rzadkiej dziś umiejętności ; uznania dla trudu i wysiłku drugiego człowieka który podejmuje wyzwania. Tyle mówi się o znieczulicy, obojętności, egoizmie, ale postawa takich ludzi jak nasi Darczyńcy napawa otuchą. Nie będę tu opisywał szczegółowo naszych wszystkich przygotowań, problemów. Ale włożyliśmy w tę imprezę wiele serca, poświęciliśmy sporo czasu i wysiłku. Naszym marzeniem było;
pobić frekwencje z jesieni ubiegłego roku
pokazać, że bieganie jest świetnym sposobem na aktywne spędzanie wolnego czasu
sprawić radość jak największej liczbie uczestników
  
Czy nam się udał debiut organizacyjny? Nie nam oceniać. Na pewno były rzeczy które trzeba poprawić, dopracować. Skrzętnie zbieramy wszystkie opinie i własne uwagi. Kiedy emocje opadną trzeba wszystko wspólnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Na pewno wszystkich się nie zadowoli (jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził) Zwłaszcza osób którym nie pozwoliliśmy na łamanie zasad fair play. Osobiście nie mogę zrozumieć ludzi, którzy zamiast konkurować  z rywalami na trasie biegu próbują pokonać Ich cwaniactwem. Boli zwłaszcza jak czyni to człowiek dorosły w pełni odpowiedzialny; czy zdaje sobie sprawę jaki daje przykład dzieciom i młodzieży?! Inna rzecz nie mogę pojąć ludzi, którzy na biegach oszukują i później  biorą medale, czy nagrody!? Całe szczęście, że to tylko niewielki margines. Większość uczestników startuje i walczy nie tylko z dystansem, ale często z własnymi słabościami. A już chyba nie ma nic piękniejszego od milusińskich:
  
Do tej pory braliśmy udział w imprezach biegowych jako uczestnicy. Wczoraj poznaliśmy "smak od kuchni" Odpuściliśmy nasze poranne cotygodniowe spotkanie na Bialskiej. Co prawda start w naszym biegu był o dziesiątej, lecz dwie godziny wcześniej rozpoczęliśmy przygotowania. Dwugodzinna impreza minęła. Dla nas zaczął się kolejny etap, przygotowanie oficjalnych wyników, obróbka zdjęć, filmów, sprawozdanie na polskabiega.pl i oczywiście przygotowanie specjalnych podziękowań naszym Sponsorom. Potem jeszcze "burza mózgów" we własnym gronie i intensywne szukanie pomysłu... na kolejny bieg. Nie za długi, nie za krótki....
Nie było nas rano na Bialskiej więc wieczorkiem udaliśmy się z Verdim w odwiedziny na naszą Aleje Brzozową, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nam Ktoś nie zwinął asfaltu. Spotkaliśmy jednego biegacza i można powiedzieć; pobiegliśmy z Polską...

niedziela, 11 maja 2008

[129] Tydzień przed... tydzień po...

Już po maratonie. Emocje opadły, kolejny start za mną. Cieszę się z poprawy wyniku o siedem minut. Wysiłek został nagrodzony. Na spoko porównywałem moje dotychczas przebiegnięte maratony. Pierwszy; 4mBanku z góry zakładałem przebiec rekreacyjnie na ukończenie. Ciężko było  w końcówce; Bardzo ciepło i słaba wydolność sprawiła, że nie dotrzymałem kroku pacmakerom i dotarłem trzy minuty po Nich /4:33/Drugi; 8 Poznański wspominam najlepiej. Około 33 kilometra zostawiłem grupę i wyrwałem do przodu. Trochę się wystraszyłem, czy aby nie za wcześnie. Ale żwawym krokiem wpadłem na metę cztery minuty przed zajączkiem z balonikiem cztery godziny. /3:56/ Teraz w 7 Cracovia Maraton do 34 kilometra sądziłem, że może uda się jak w Poznaniu wysforować naprzód. Niestety "myślał indyk o niedzieli"... Jak wróciliśmy na bulwar nad Wisłą, poczułem jak mięśnie nóg stają się sztywne i twarde. Starałem się zmienić krok, lecz coraz ciężej przychodziło stawianie kolejnych kroków. O ile w Łodzi nogi były silniejsze niż płuca, to w Krakowie odwrotnie nogi odmówiły posłuszeństwa. Przejmujący ból w udach i ciężkie nogi niczym z ołowiu to chyba efekt wyziębienia mięśni. Już za metą MLP stwierdziła: "ale masz białe nogi"... Przez całą trasę co rusz kąpiel w kałuży, a potem nad Wisłą  chłód od rzeki zrobił swoje. No cóż gapowe się płaci /za nowe doświadczenia/ W Poznaniu z rana było bardzo zimno, więc pobiegłem w krótkich leginsach. Żałuję, że teraz tego nie uczyniłem. Co było się nie wróci, ale nauczka na przyszłość jest. Ciężko, bo i warunki trudne, lecz w sumie już nie odczuwam skutków czterdziestu dwóch kilometrów z hakiem.... Wczoraj sobotnie spotkanie biegowe plus troszkę samotnie i wyszła ponad dwugodzinna wycieczka biegowa. Piątek czterdzieści minut w pierwszym zakresie i dziesięć przebieżek. Czwartek; jak zwykle ćwiczenia gimnastyczne. Środa lajtowe czternaście kilosów. We wtorek gimnastyka, a poniedziałek czterdziestominutowe truchtanie. Tydzień po... minął i mamy tydzień przed... W następną sobotę 17-tego robimy z mosirem bieg w ramach akcji Polska Biega. Podekscytowanie rośnie jak przed startem z dnia na dzień. Lecz nie ma się co dziwić, to będzie nasz /zabieganych/ debiut. Wystąpimy z drugiej strony już nie jako uczestnicy, ale organizatorzy. Chcemy wszystko dopiąć na ostatni guzik, bo tym razem zadowolenie uczestników będzie naszym sukcesem. Przygotowujemy się staranie i mamy nadzieję, że pogoda i frekwencja dopiszą. Oczywiście do soboty  ostro się szykujemy, ale biegać nie przestajemy !!!!!
 

środa, 7 maja 2008

[128] Maraton w krainie deszczowców..

Siódmy Cracovia Maraton przeszedł do historii.Trzeci maraton i trzecia życiówka!Zakładałem;wariant optymistyczny czas poniżej 3:45,realistyczny czwórka po trójce.Plan wykonany.Tydzień przed maratonem luzik;dwa treningi biegowe,dwie gimnastyki.W Krakowie zameldowałem się w sobotni poranek.A,że dzień święty to najpierw Msza Św. w malutkim kościółku na Szpitalnej.Następne kroki do biura zawodów; Odebrałem pakiet startowy (ach te dziwne rozmiarówki koszulek)i pobuszowałem po stoiskach wśród butów.Dotychczasowe adidaski supernova;blisko 1400km przebiegu,więc najwyższy czas na zmianę bamboszy.Główny sponsor CM - NB, ale jakoś po poprzednich nbalansach,w których pękał na podeszwie mostek stability web mam uraz do tych butów?!Długo nie mogłem się zdecydować w końcu J.G. przekonał mnie do sauconów.W tej firmy butach jeszcze nie biegałem,więc zobaczymy co zacz?!Zdarłem już asicsy (dwie pary),NB(dwie pary), adidasy supernowa,no to przetestujemy teraz saucony!Po wyjściu z biura udaliśmy się/ja i mój team/do miejsca zakwaterowania.Prawie w ostatniej chwili Moja Lepsza Połowa znalazła pokój gościnny,bo już myślałem,że będzie spanko na hali!Pokoik okazał się super;niespotykane wyposażenie,czyściutko, obsługa wyjątkowa miła i uprzejma,a w dodatku za całkiem przystepną cenę!Pod wieczór pasta party i pierwszy zgrzyt.Po półmaratonie Marzanny miałem nadzieje,że Kraków się zrehabilituje!Nie wiem,może jestem jeszcze pod wrażeniem maratonu poznańskiego?Przed wejściem na pasta party,gdzie miała być prezentacja elity,pacmakerów i pokaz wyrobów NB drogę zastepuje niezbyt uprzejmy wikidajło i selekcja;maratończyk?nie maratończyk?Żona tłumaczy się,że jest ze mną!!!Ki dibaeł myślę? Nijak to się ma do polskiej gościnności!Tym bardziej,że w Gazecie Krakowskiej była wzmianka:"zapraszamy do miasteczka maratonowego na spotkanie z lekkoatletami podczas pasta party"???Żałowałem nawet,że nie kupiłem sobie makaronu na mieście.Przynajmniej nie traktowano by mnie jak intruza!!!Wieczorkiem szykowanie wyposażenia,lekka kolacyjka i lulu.W niedzielę 5:30 pobudka, śniadanko,Msza Św.i na błonia.My na błonia,a z nieba kapuśniaczek.Coś mi się wydaje,że Kraków zostanie stolicą krainy deszczowców.W ubiegłym roku padało podczas maratonu i teraz powtórka z rozrywki!!Na błoniach zgrzyt numer dwa;w regulaminie zapisano:"prywatne odżywki można składać do godziny dziewiątej w samochodzie stojącym przy starcie" Samochodu ani widu,ani słychu!Pytam ludzi z obsługi co jest grane,przecież do dziewiatej jeszcze daleko?I słyszę pojechał wcześniej,wiele osób już pytało!Ale może jeszcze wróci?!No cóż,trochę się pogrzałem;gela w dłoń i na start!Tu spotkałem "zabieganych" Bema i Boru.Zgrzyt trzeci ludzi tłum gdzie Ci pacmakerzy?Orgowie wyposażyli Ich w żółte koszulki!!ale chyba nie przewidzieli,że w masie ludzkiej to nic nie daje.Znowu Poznań się kłania;kolorowe baloniki z wypisanym czasem widoczne nad startującymi bezbłędnie wskazywały położenie zajączków.Na całe szczęście Jarema prowadzący na 3:45 zrobił sobie tekturkę z czasem i co chwila nią machał nad głową.Start!okrążenie błoń i w drogę.Ta runda wokół błoń to rozumiem; wszyscy rozpromienieni,ale końcowe okrążenie to poprostu nieporozumienie.Ktoś na forum napisał:"to tak jakby,pokazać głodnemu talerz ze schabowym i powiedzieć dostaniesz za pół godziny" Ponadto w ten sposób organizatorzy stwarzaja okazję nieuczciwym biegaczom do skracania trasy.Jak dla mnie jest to nieludzkie; dobiega wyczerpany maratończyk w pobliże kreski,widzi jak z lewa inni finiszują,a On musi zmusić się do jeszcze jednego kółka.Oczywiście to tylko mój pogląd. Kolejny zgrzyt to pierwsze punkty odżywiania.Biegła nas spora grupa,napoje nie porozlewane do kubków.Rzucona zgrzewka z butelkami i kto pierwszy ten lepszy.Fakt potem było lepiej.Pierwsze kilometry super!Ubrałem się na "krótko" i co rusz "deszczyk mnie pokropił,a osuszył wiater" Kolejny minus wąskie odcinki. W przypadku,gdy pacmaker prowadzi liczna grupę to na zwężeniach w naturalny sposób musi się ona rozciągnąć.Zostający na ogonie muszą zwolnić,by za chwilę przyśpiesyć.Takie szarpane tempo napewno nie pomaga,a wręcz utrudnia trzymanie się zajączka. Idąc /biegnąc/ dalej straszne nierówne podłoże,głębokie kałuze,(trudne do ominięcia), gdy biegnie się ramię w ramię. Kilka razy dziękowałem Bogu,że nie "nie wyrżnąłem orła w dzień" albo nie skręciłem nogi.
  
  
Tu muszę pochwalić Jaremę dbał o nas jak mógł,ostrzegał przed przeszkodami, informował,że dobiegamy do punktów żywieniowych,a nawet pytał po drodze komu picia? Starał się jak mógł,żeby najliczniejszą trzódkę doprowadzić do mety.Chwała Mu za to i wielkie brawa!!!Do trzydziestego czwartego kilometra biegło mi się całkiem fajnie.Niestety zamiast ściany potwierdziła się stara prawda:"nie ma złej pogody dla biegaczy,są źle ubrani biegacze"!!! Nad Wisłą pożałowałem,że nie usłuchałem mojego *trenera* i nie założyłem krótkich leginsów zamiast spodenek.Chyba wyziębienie mięśni sprawiło,że w pewnej chwili poczułem jakby mi ktoś  wbił dwa noże w uda!! Ból,nogi sztywne jak patyki. Walczyłem,żeby nie zostać,ale tuż przed błoniami grupa poszla w siną dal!To jest niesamowite;starasz się,ale Twoje nogi pracują jak w filmie na zwolnionych obrotach!!!Błonia!No jeszcze ta runda,po drugiej stronie meta,ale trzeba przebiec koło niej i jeszcze biec dalej!Duch chce,ale ciało się buntuje.Na szczęście w trudnych momentach są przyjaciele.Nad Wisłą przy Wawelu Żywiec robi zdjęcia i dopinguje!Na błoniach Verdi macha i krzyczy Tomasz, spokojnie jest dobrze, już blisko!!' To daje takiego "kopa" nie do opisania; po prostu trzeba to przeżyć!! Mijam po lewej kreskę, patrze na stoper i kalkuluję będzie czwórka po trójce?! Na szczęście mijam znowu Verdiego i sama świadomość,że przyjechał tu specjalnie dla nas podpowiada musisz!!!Więc zagryzam zęby i do mety.Mija mnie *ale.mocarz*; pozdrawiamy się!Gdzie napis jeden kilometr?!Jest!Zegar 3:49:..! Meta,medal,gratulacje najbliższych! Trzeci mój maraton,ale pierwszy kiedy nie mogłem zwycięsko unieść rąk w górę!Rozwalony but,obdarte sutki/plastry spłynęły/ból w udach niesamowity, ale w sercu radocha zrobiłem To!Nie mogę się schylić,żeby zdjąć chipa,drżą mi ręce!Okrywają mnie folią!Proszę dajcie mi pięć minut!Odchodzę na bok rozmasowuje obolałe mięśnie!Powoli dochodzę do siebie!Ogromna satysfakcja:trzeci maraton - trzecia życiówka!! Na spokojnie złocisty izotonik i grochóweczka. Potem na kwaterę gorący prysznic,spacerek po Krakowie i do domu.W pociągu tłok,marzę wyciągnąć nogi!W domu na gorąco pierwsze fotki i lulu! Poniedziałek mięśnie nabite,więc po południu czterdzieści minut truchtu i sprawdzenie sauconów!Pierwsze wrażenie; rewelacja!!!Dzisiaj mięśnie ud bolą nadal,wiec zamiast truchtania gimnastyka rozciągająca.Trochę ćwiczeń i wszystko wraca do normy.Gdzieś w głębi duszy pojawia się pytanie:a jakby tak 30 - sty jubileuszowy warszawski?! To dobry znak,że funkcje życiowe wracają do normy!!

Szukaj na tym blogu:

Translator

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13

...łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną, a ziemią..." Rdz.9,13